Chaos, odgłosy mew i statków, dzwony kościelne, szczekanie psów. W powietrzu unosi się zapach smażonego tłuszczu, a chodniki przepełnione są straganami oferującymi złociste empanady i słodkie bułki. Po półtoragodzinnej podróży autokarem z Santiago, jestem w Valparaiso. Prześlizguję się przez dworzec autobusowy podążając za radą moich chilijskich gospodarzy z Airbnb, z którymi zdążyłam się zaprzyjaźnić:
– Dworzec jest zbiorowiskiem złodziejaszków, więc schowaj wartościowe rzeczy. Bądź czujna, bo nie jest tam tak bezpiecznie dla podróżujących solo kobiet, jak w Santiago.
Założone w 1536r. Valparaíso to drugie co do wielkości miasto w Chile. Jest największym portem handlowym na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej. Mieszkał i tworzył tu noblista, Pablo Neruda.
Idę żwawo brudnym chodnikiem, w pośpiechu wysuwając spod bluzy aparat, by uwieczniać piękne kolonialne budynki.
Po dwudziestu minutach marszu, docieram na plac Anibal Pinto, miejsce zbiórki darmowej pieszej wycieczki.
Tego typu spacer, to świetny pomysł, by rozeznać się w topografii miasta na początku kilkudniowego pobytu albo gdy ma się zaledwie jeden dzień na jego zwiedzanie.
Bardzo chciałam zobaczyć wiktoriański domek, na którego zdjęcia trafiłam w sieci. Okazało się, że hotel Brighton góruje właśnie nad placem Anibal Pinto.
Nazwa Valparaiso pochodzi od słów valle (dolina) i paraíso (raj). Położenie Rajskiej Doliny jest imponujące: 45 stromych wzgórz. To istny labirynt maleńkich uliczek, niezliczonych schodów, wąskich i krętych przejść oraz ślepych zaułków.
Określane jest też mianem Małego San Francisco i Perły Pacyfiku.
Na wzgórzach kursują kolejki naziemne zwane ascensores. Działa ich obecnie kilkanaście, a najstarsza z nich to Ascensor Concepción, zbudowana w 1883r.
Na murach, schodach i słupach czai się mnóstwo barwnych detali. Podążając za grupą, nie słucham zbyt uważnie, bo zamiast tego rozglądałam się dokoła w kipiąc z zachwytu, skupiona na łapaniu obrazów i czerpaniu jak najwięcej dla siebie.
Zwyczaj tworzenia murali w Valparaiso ma swój początek w 1963r. Trwała wtedy kampania prezydencka, podczas której rywalizowali ze sobą kandydaci: Eduardo Frei Montalva i Salvador Allende. Allende skorzystał z pomocy zaangażowanych młodych propagatorów myśli socjalistycznej, którzy na murach umieszczali hasła wyborcze.
Nie mogę uwierzyć, że stoję w kolejnym wymarzonym miejscu – na schodach z hasłem: We are not hippies, we are happies (Nie jesteśmy hipisami, jesteśmy szczęściarzami.)
Pablo Neruda, chilijski poeta, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1971r., miał tu jeden ze swoich domów. Nadał mu imię La Sebastiana, obecnie dostępny dla turystów. Poeta uwielbiał to miasto i napisał odę na jego cześć.
Ujmujące widoki na ocean i port nie opuszczają mnie ani na chwilę podczas spaceru. Dowiaduję się, że to właśnie stąd na świat wypływają tony moich ulubionych, maślanych awokado.
Po tym, jak schodzę w dół kolejnymi z dziesiątek schodów, przewodnik Felipe uświadamia grupę, że są to kultowe schody z klawiaturą. Znajdują się przy Calle Beethoven na wzgórzu Concepción.
Kawałek dalej dostrzegam inne, równie piękne schodki.
Zagadując towarzyszące mi wiernie dwa psiaki, w pewnej chwili odwracam się za siebie i dostrzegam cudowny mural z Małym Księciem!
Wraz z czworonożnymi kumplami obszczekującymi samochody, przechodzimy przez wiele przeuroczych uliczek, przy których chętnie zatrzymałabym się na dłużej. Niektóre budynki przypominają tu kształtem statki!
Wiele kolonialnych budowli przetrwało najazdy piratów, pożary i trzęsienia ziemi. Ciekawym i przerażającym zarazem zjawiskiem w Valparaiso są wypatroszone domy wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, których zburzenie jest niedozwolone, więc buduje się w ich środku nowoczesne budynki.
Na przekąskę zatrzymujemy się w Delicias Express, knajpce serwującej najsmaczniejsze empanady w mieście. Z obszernego menu wybieram przysmak z krewetkami, ciągnącym się żółtym serem i szczypiorkiem. Niebo!
Spacer pełen jest nowych doznań, zabytków i sztuki ulicznej. Przed rozstaniem z moją grupą na Placu Sotomayor, omawiamy kwestię deseru z nowo poznanymi koleżankami z Melbourne:
– Felipe, gdzie możemy napić się dobrej kawy? – pytamy przewodnika.
– Hm, nie przywiązujemy tu wagi do jakości kawy i pijamy głównie Nescafé. Tam po prawej znajdziecie jakąś kawiarnię, nazywa się… Melbourne.
To fakt, upragniona kawa okazuje się najpyszniejszą ze wszystkich, jakie dotąd piłam będąc w Chile!
Jak DOJECHAĆ?
Z Santiago do Valparaiso co kilkanaście minut kursują komfortowe autobusy obsługiwane przez Tur Bus i Pullman. Cena biletu w jedną stronę to ok. 35 zł.
Podróż w Santiago rozpocząć można z dworca autobusowego Terminal Alameda lub ze stacji metra Pajaritos.
Zapisz